Szkodliwa dwulicowość Polski w kwestii sprawiedliwej transformacji.

Katowice – na konferencji klimatycznej w Katowicach Polska poprze ideę sprawiedliwej transformacji, jednak poparcie to jest nieszczere. Na forum krajowym obecny rząd zdecydowanie odrzuca możliwość odejścia Polski od węgla.

Na konferencji klimatycznej COP24, która rozpocznie się w Katowicach w najbliższą niedzielę, Polska zaprosi światowych przywódców do przyjęcia na szczeblu ministerialnym deklaracji o solidarności i sprawiedliwej transformacji. Dokument wzywa do osiągnięcia sprawiedliwego porozumienia między pracownikami zakładów przemysłowych a członkami społeczności lokalnych w regionach, które obecnie polegają na wydobyciu paliw kopalnych, a zamierzają zmienić swój model gospodarczy na taki, w którym większy udział będą mieć odnawialne źródła energii. W deklaracji podkreśla się również znaczenie miejsc pracy w sektorze zielonej energii oraz korzyści, jakie mogą one przynieść zwłaszcza krajom rozwijającym się. Dużo uwagi poświęca się także znaczeniu szerokiego dialogu w kontekście planowania transformacji.

Ostateczna wersja dokumentu znacząco różni się od wersji zaproponowanej przez Polskę, w której – jak się wydaje – za priorytet uznano utrzymanie miejsc pracy w sektorze węglowym, a nie ochronę klimatu. Nie wspomniano w niej również o sprawiedliwości klimatycznej ani o krajach rozwijających się. Mimo że ostateczne brzmienie deklaracji być może jest efektem negocjacji na szczeblu międzynarodowym oraz próbą zachowania przez polski rząd swojej wiarygodności jako gospodarza konferencji klimatycznej, nowa wersja tekstu stoi w ostrej sprzeczności z wyjściowym stanowiskiem polskiej partii rządzącej na temat przyszłości sektora energetycznego, tj. mocnym uzależnieniem od węgla na kilka najbliższych dziesięcioleci.

Polska Strategia Energetyczna do 2040 roku.

Na dziesięć dni przed szczytem klimatycznym polski rząd przedstawił nowy projekt strategii energetycznej dla kraju do 2040 roku. Projekt natychmiast wzbudził zdziwienie, ponieważ przewiduje rezygnację z lądowych farm wiatrowych do 2035 roku oraz zakłada, że w 2030 roku Polska nadal będzie pokrywać 60% swojego zapotrzebowania energetycznego energią z węgla.

Polskie ministerstwo energetyki zachowało się nietypowo i opublikowało swoje stanowisko w tej sprawie jeszcze przed konferencją COP24. Dokument ten zawiera postulaty podobne do tych, które formułują działające w polskich kopalniach związki zawodowe, tzn. żądania ponownego zweryfikowania globalnej polityki klimatycznej i obniżenia unijnych progów redukcji emisji.

Na scenie krajowej polski rząd tłumaczy swoją niechęć do odejścia od węgla koniecznością ochrony miejsc pracy i źródeł utrzymania blisko 80 tys. górników wciąż pracujących w sektorze węglowym głównie na Śląsku. Argument ten znajduje zrozumienie u tych Polaków, którzy pamiętają traumę, z jaką musiał zmierzyć się Śląsk, który jest największym regionem wydobywczym w Polsce, w latach 90. XX wieku, kiedy zamkniętych zostało wiele nierentownych kopalń. Grupom dotkniętym redukcją miejsc pracy nie zaproponowano żadnej alternatywy i nie zapewniono odpowiedniego zabezpieczenia socjalnego, co miało katastrofalne skutki społeczne.

Mimo to polski rząd, wspierany przez potężne lobby węglowe, swoim obywatelom przedstawia wypaczony obraz sytuacji. W rzeczywistości polski sektor wydobycia węgla nie jest w stanie zapewnić bezpiecznej przyszłości zatrudnionym w nim ludziom i całym społecznościom lokalnym. Górnicy, z którymi rozmawiałam na Śląsku są tego świadomi. Koszty wydobycia śląskiego węgla są wysokie, długofalowa rentowność kopalń stoi pod znakiem zapytania, Polska importuje coraz więcej węgla z Rosji, a dostawcy usług komunalnych polegający na węglu z trudem osiągają zysk, ponieważ muszą utrzymywać ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na poziomie wyznaczonym przez decydentów politycznych. Poza tym zła jakość powietrza w Polsce stała się potencjalnie konfliktogennym tematem społecznym.

Koniec epoki węgla widać już na horyzoncie, niezależnie od tego, czy polski rząd z tą wizją się zgadza, czy nie.

Spośród krajów Grupy Wyszehradzkiej sąsiedzi Polski już na poważnie zajęli się tą sprawą. Rząd Węgier niedawno ogłosił, że preferowaną przez niego datą odejścia od węgla jest rok 2030, Słowacja wyznaczyła wcześniejszy niż planowano termin zaprzestania wypłacania dopłat do wydobycia węgla na 2023 rok, a Czechy realizują obiecujący narodowy program (RE:START) wspierający rozwój trzech istniejących w tym kraju regionów górniczych przy założeniu odejścia od węgla.

Nadszedł więc czas rozpoczęcia transformacji także w Polsce. Niska stopa bezrobocia i duże zapotrzebowanie na pracowników stwarzają korzystne makroekonomiczne okno możliwości jeśli chodzi o płynne przejście dużych grup pracowników do innych sektorów gospodarki. Jeżeli Polska teraz z tej możliwości nie skorzysta, za kilka lat może stanąć w obliczu podobnej jak w latach 90. XX wieku fali nagłych, przez nikogo nie koordynowanych likwidacji kopalń, za co cenę ponownie zapłacą górnicy.

Polski rząd musi jednak przyznać, że nadchodzi koniec epoki węgla i rozpocząć przygotowania do transformacji we współpracy z pracownikami sektora węglowego i społecznościami lokalnymi. Środki, które obecnie są marnowane na wspieranie niewydolnego przemysłu węglowego należy przekierować na działania związane z prawdziwą sprawiedliwą transformacją. Żaden górnik znający sytuację na Śląsku nie da się nabrać na sformułowaną na piśmie deklarację, jeśli nie będą jej towarzyszyć konkretne działania.

Kiedy światowi przywódcy będą składać podpisy pod śląską deklaracją o solidarności i sprawiedliwej transformacji, powinni naciskać na Polskę, która była jej inicjatorem, by poważnie wzięła sobie ją do serca.

Tekst: Izabela Zygmunt z Polskiej Zielonej Sieci i CEE Bankwatch Network

Tłumaczenie: Magdalena Klimowicz

Więcej artykułów