Transformacja musi być sprawiedliwa – tylko wtedy społeczeństwo ją zaakceptuje.
Wywiad z Vladimirem Špidlą, szefem zespołu doradców premiera Czech, byłym komisarzem Unii Europejskiej ds. zatrudnienia, spraw społecznych i wyrównywania szans w latach 2004-2010 oraz Martinem Klozem, doradcą koordynującym w Urzędzie rządu Czech, ekspertem z zakresu energetyki, odnawialnych źródeł energii i środowiska, doradcą koordynującym w Urzędzie rządu Czech, ekspertem z zakresu energetyki, odnawialnych źródeł energii i środowiska.
Co oznacza pojęcie sprawiedliwej transformacji?
VŠ: Oczywiste jest, że stoimy przed transformacją w kierunku odnawialnych źródeł energii i ogólnie rzecz biorąc w kierunku zrównoważonego rozwoju. Głównym problemem jest to, że nie jest to transformacja wyłącznie technologiczna i organizacyjna, ale w dużym stopniu także społeczna. Będzie miała wpływ na wszystkich i jeśli jej społeczne aspekty nie zostaną odpowiednio uwzględnione, to skończy się porażką. Proste obliczenia pokazują, że jeśli zrezygnujemy z wydobycia węgla i stosowania go w energetyce, to nowe sektory przemysłu dostarczą nowych miejsc pracy – często nawet w większej liczbie niż obecnie. Oznacza to jednak, że dziesiątki, setki, a nawet tysiące ludzi będą musiały się przekwalifikować, a to jest złożona kwestia. Dlatego konieczna jest ciągła dyskusja i społeczne oraz polityczne działania, które zdecydują o losie ludzi dotkniętych tą transformacją. Ta transformacja jest w o wiele większym stopniu społeczna niż technologiczna.
Dlaczego sprawiedliwa transformacja to obecnie ważna kwestia w Czechach?
VŠ: Czytając Biblię, dowiadujemy się, że Bóg jest wszechmogący, a jednocześnie nieskończenie sprawiedliwy. To pokazuje, że sprawiedliwość jest dla ludzi kluczową wartością – Bóg jest wszechmogący właśnie po to, by móc zaprowadzać sprawiedliwość. Oczywiście idealna sprawiedliwość nie istnieje, ale jeśli jakiś proces jest w oczywisty sposób niesprawiedliwy, to społeczeństwo nie będzie skłonne go zaakceptować. A ponieważ transformacja tego rodzaju to złożony proces, zawsze pojawią się pewne niedociągnięcia. Jednak jeśli społeczeństwo będzie ją popierać, to zmobilizuje się i pokona trudności. Natomiast jeśli transformacja będzie przeprowadzana w sposób ewidentnie niesprawiedliwy, to ludzie ją odrzucą i każde, nawet niewielkie niedociągnięcie, będzie zaostrzać sytuację.
Jaki jest najlepszy sposób na to, by połączyć w Czechach działania w zakresie polityki środowiskowej i społecznej?
VŠ: Jedynie poprzez ciągłą dyskusję. To znaczy, że aby zrównoważyć wszystkie uzasadnione interesy w naszym społeczeństwie, musimy korzystać z całości istniejących struktur politycznych, społecznych i pozarządowych, jak również ze wszelkich platform społecznych. Nie ma jednej łatwej metody, która może natychmiastowo wszystko zmienić. Transformacja opiera się na tysiącach dyskusji i pomniejszych zderzeniach. Zawsze jest istotne to, by korzystać ze struktur w ten czy inny sposób reprezentujących zorganizowane społeczeństwo.
MK: Polityka ochrony środowiska tworzy także miejsca pracy.
VŠ: Podstawową dychotomią podważającą politykę ochrony środowiska jest przekonanie, że ochrona środowiska oznacza znikanie miejsc pracy. Trzeba tę teorię systematycznie podważać, bo jest nieprawdziwa.
Czy podczas planowania strategii restrukturyzacji regionów wydobywających węgiel pojawiły się inspiracje z jakiegoś innego państwa?
VŠ: Tak. Moje doświadczenia dotyczą szczególnie Unii Europejskiej, a w wielu jej krajach miała miejsce restrukturyzacja zagłębi węglowych (Francja, Belgia, Holandia, Niemcy). Dla nas największą inspiracją była Nadrenia Połnocna-Westfalia, gdzie przeprowadzaliśmy wyjazdy badawcze i konsultacje z lokalnymi społecznościami.
MK: Ten region jest nam bliski także, jeśli chodzi o czas, gdyż transformacja wciąż tam trwa.
VŠ: Ponadto ma miejsce strategiczny dialog między Republiką Czeską i Niemcami, którego częścią jest transformacja energetyczna. Dzięki temu mieliśmy stabilną platformę służącą współpracy międzyrządowej. Niemieccy partnerzy byli bardzo aktywni, a współpraca odbywała się także na poziomie regionalnym. Niedawno dołączyła Saksonia, gdzie zaczął się podobny proces. Restrukturyzacja zdecydowanie jest procesem o międzynarodowych aspektach.
Kto pierwszy wyszedł z inicjatywą stworzenia strategii restrukturyzacji?
VŠ: Inspirację znaleźliśmy w Unii Europejskiej.
MK: Odkąd zaczęliśmy naszą pracę w tym zakresie, staraliśmy się uczynić go jednym z głównych zadań tego rządu i stopniowo pomysł się przyjął. Jego realizacja zaczęła się w 2015 roku i był za nią odpowiedzialny pełnomocnik rządu ds. trzech regionów, których dotyczy restrukturyzacja.
Jaka była rola różnych zainteresowanych stron w tym procesie (np. rola dotkniętych regionów, ich mieszkańców, związków zawodowych itp.)?
VŠ: Główną strukturą organizacyjną był pełnomocnik. Zarówno na Morawach Północnych i Śląsku, jak i w Czechach Północnych istnieją struktury służące prowadzeniu dialogu społecznego – Regionalne Rady Ekonomiczne i Rozwoju Społecznego. Rady te są społecznymi partnerami; obejmują administrację publiczną, pracodawców, pracowników i związki zawodowe. Dyskusje odbywające się w ich ramach miały znaczący wpływ na końcowe decyzje.
MK: Niedawno stworzono również Rady ds. Restrukturyzacji, w których reprezentowane są główne strony zainteresowane z dotkniętych regionów, tzn. władze lokalne, przedstawiciele przemysłu i uniwersytetów. Sprawują oni nadzór nad przebiegiem procesu.
VŠ: Przez cały czas trzymano się jednej zasady – to jedna z niemieckich inspiracji: wszystkie strony decydujące są reprezentowane i traktowane w taki sam sposób.
W jakim stopniu obywatele byli zaangażowani w cały proces?
VŠ: Nie tak bardzo. Odbywały się otwarte seminaria i tym podobne wydarzenia, ale program walczył z presją czasową i dlatego elementy partycypacyjne będą musiały zostać lepiej rozwinięte w przyszłości. Jak dotąd największy udział miał miejsce poprzez Rady Ekonomiczne i Rozwoju Społecznego.
MK: Ten aspekt jest bardziej rozwinięty w drugim Planie Działania, w ramach którego każdy może wysłać swoje sugestie – jak dotąd otrzymaliśmy ok. 250 sugestii od konkretnych osób w regionach. Spodziewamy się, że będzie ich więcej.
Czy obywatele są wystarczająco dobrze poinformowani o możliwościach partycypacji?
MK: Organizowane są Konferencje ds. Restrukturyzacji, na których reprezentowane są przede wszystkim grupy interesariuszy, ale pojawić może się każdy. Jest także specjalna strona internetowa poświęcona programowi.
Jak ewaluowane są ostateczne formy Ram Strategicznych i Planów Działania? Czy brakuje jakichś ważnych elementów?
VŠ: Nie jestem w stanie ocenić tego w tak złożony sposób. Naszym celem było stworzenie planu i wprowadzenie go w życie, i to się udało. Jednak nie mogę jeszcze przeprowadzić ogólnego bilansu i oceny powodzenia – to będzie możliwe dopiero po upływie bardzo długiego czasu. Generalnie mogę powiedzieć, że stopień partycypacji był w tym przypadku dużo wyższy, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni w Czechach i nie zabrakło niczego ważnego. Jednak to zdecydowanie nie jest jeszcze zamknięty proces.
MK: Ten proces cały czas trwa. Co roku przygotowywany jest nowy Plan Działania, więc jeśli okazuje się, że czegoś brak, to można to dodać w następnych fazach. Pierwszy Plan Działania został przyjęty w lipcu tego roku i część jego postanowień została już spełniona. Moim zdaniem głównym niedociągnięciem Ram Strategicznych jest to, że nie są one jeszcze w pełni zintegrowane i istnieje ryzyko, że zmiany polityczne mogą spowolnić proces. Być może nie będziemy mieć w przyszłości tak dużego poparcia politycznego.
Które punkty Planu Działania były politycznie najbardziej kontrowersyjne?
VŠ: Nie wydaje mi się, aby były w nim szczególnie kontrowersyjne elementy. Największym problemem było znalezienie odpowiedniej równowagi między trzema regionami i poszczególnymi zainteresowanymi stronami, tak aby był to proces prawdziwie partycypacyjny, w którym nikt nie jest traktowany preferencyjnie w żaden sposób. Najtrudniejsza była dyskusja na temat struktur zarządzania.
MK: Przekonanie niektórych ministrów, że nie jest to wchodzenie w ich kompetencje, było dość trudne. A jest wręcz przeciwnie – proces miał pomóc im rozwiązać ich problemy i stworzyć użyteczną platformę na regionalnym poziomie. Koniec końców wszyscy mniej więcej to zrozumieli.
VŠ: To są działanie międzyresortowe, co nie zdarza się w Czechach często, i zawsze trudno jest pokonać opór i uprzedzenia poszczególnych resortów.
Jakie są panów zdaniem najważniejsze elementy przyszłego rozwoju regionów, których dotyczy transformacja?
VŠ: Region musi przede wszystkim przestać być ekonomiczną monokulturą i stać się klasycznym, równo rozwiniętym obszarem. W przypadku Czech Północnych kluczowy jest rozwój kapitału ludzkiego, czyli edukacja, badania itp. Morawy Północne mają tę przewagę, że znajdują się tam dość znaczące uniwersytety i poziom kapitału ludzkiego jest zasadniczo wyższy. Dlatego tam najważniejszym zadaniem jest zakończenie procesu restrukturyzacji górnictwa węglowego.
Czy obecna strategia bierze pod uwagę tych, którzy mogą czuć się „przegranymi” tej transformacji?
VŠ: Taki jest cel tej strategii, ale jedynie czas pokaże, czy uda się go spełnić. Chodzi przede wszystkim o próbę pokazania, że nawet jeśli dawny przemysł zostanie wygaszony, to nadal będzie możliwe normalne, pełne życie. Jeśli zostanie to osiągnięte, to najwięcej zyskają ci, którzy znajdują się w trudnej sytuacji. Jeśli nie zostanie osiągnięte, to zobaczymy. Ale teraz naprawdę nie można tego ocenić.
MK: Górnictwo węgla brunatnego zostanie ograniczone, ale istnieją alternatywy, które do niedawna były nieznane lub nie brano ich pod uwagę. Znajdujemy sposoby na wprowadzenie zmian w życiu i jednoczesne ograniczenie liczby „przegranych” do absolutnego minimum.
Jaki panów zdaniem jest najlepszy sposób, aby „sprzedać” proces sprawiedliwej transformacji czeskiej opinii publicznej, która często jest sceptyczna wobec „zielonych” rozwiązań?
VŠ: Jedyny sposób to ciągła dyskusja i pokazywanie ludziom, co jest robione. Żadna wielka zmiana nie odbywa się bez walki, a walka ta po prostu musi być prowadzona. I myślę, że widzimy tutaj postęp. Kiedy pojawiają się jakieś widoczne osiągnięcia, musimy rozmawiać o nich bez jakichkolwiek ukrytych planów. Nie poprzez robienie wielkiej kampanii, a poprzez wytrwałe budowanie sieci, która aktywnie współpracuje i zbiera informacje o postępach.
MK: Są także przykłady z zagranicy pokazujące, że jest to możliwe. W Nadrenii Północnej-Westfalii setki tysięcy ludzi były zatrudnione w przemyśle węglowym; w przyszłym roku zamknięta zostanie ostatnia kopalnia i nie ma to wpływu na tamtejsze statystyki zatrudnienia. Ale zajęło im to 30 lat.
VŠ: To są te ważne kwestie, które Niemcy nam pokazały: a) transformacja jest możliwa, b) może osiągnąć sukces i c) przeprowadzenie jej w całości trwa dekady.
Czy jest wystarczająco dużo środków odłożonych na zrealizowanie Planu Działania? Jakie inne źródła finansowania mogą zostać użyte?
VŠ: Podstawę stanowi budżet państwa i jak dotąd wygląda na to, że środków wystarcza. Kluczową kwestią jest niesprowadzanie pieniędzy z zewnątrz (choć i to ma miejsce do pewnego stopnia), ale stworzenie sensownego planu, jak pieniądze mogą być dystrybuowane na miejscu. To próba skoordynowania użycia środków w możliwie najbardziej efektywny sposób.
Czy Komisja Europejska powinna przeznaczyć więcej pieniędzy na wsparcie sprawiedliwej transformacji?
VŠ: Myślę, że jeśli w nieoptymalnym obszarze walutowym stosowana jest pojedyncza waluta, to redystrybucja jest konieczna. I generalnie uważam, że Unia Europejska przeznacza za mało środków na fundusze strukturalne i fundusze spójności; należałoby wielokrotnie zwiększyć ich wysokość.
MK: Z tego co mi wiadomo, Komisja Europejska przygotowuje specjalne fundusze mające wesprzeć sprawiedliwą transformację.
W jaki sposób rządy innych krajów Unii Europejskiej mogłyby zainspirować się i przyjąć podobne strategie sprawiedliwej transformacji?
VŠ: Tylko poprzez osiągnięcie sukcesu. My pokazaliśmy, że to możliwe. Że da się w ciągu jednego okresu wyborczego zebrać wystarczająco dużo poparcia, aby stworzyć złożoną strategię restrukturyzacji regionów, w których nawet po 25 latach transformacja ekonomiczna nie dobiegła końca i w których lokalne społeczności odczuły jej najcięższe skutki. Ważne było to, że trzy regiony połączyły się i stworzyły wystarczająco dużą masę krytyczną, która wywarła presję konieczną dla rozpoczęcia procesu. Brano pod uwagę przede wszystkim to, co łączy regiony, a nie je dzieli. Ale to podejście może być inspiracją jedynie wtedy, jeśli z sukcesem doprowadzi do celu.
Tekst pochodzi z just-transition.info
Wywiad przeprowadziły : Kateřina Davidová & Barbora Urbanová (Centrum ds. transportu i energii)
Tłumaczenie: Natalia Kołodziejska