Rząd przyjął we wtorek uchwałę ws. Polityki energetycznej Polski do 2040 r. Strategia opiera się na trzech filarach – sprawiedliwej transformacji, budowie zeroemisyjnego systemu energetycznego oraz czystym powietrzu. Jednak nie została ona jeszcze nigdzie opublikowana.
Zgodnie z informacjami podanymi na stronach rządowych, w 2030 r. w miksie energetycznym 56-37 proc. energii będzie pochodziło z węgla, założono ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o 30% w stosunku do 1990 r. Udział OZE w zużyciu energii brutto wyniesie co najmniej 23 proc., a moc zainstalowana farm wiatrowych na morzu wyniesie ok. 5,9 GW. W 2040 r. ponad połowę mocy zainstalowanych będą stanowić źródła zeroemisyjne, a udział węgla w produkcji energii elektrycznej ma stanowić 11-28 proc. Rząd ocenił koszt transformacji energetycznej Polski na 1600 mld złotych.
PEP 2040 zakłada, że procentowy udział węgla w energetyce będzie zależał od wysokości cen uprawnień do emisji (ETS). To oznacza, że im wyższe będą ceny, tym bardziej będzie malała rola węgla w produkcji prądu. Nie wiadomo jednak na razie, ile według Ministerstwa Klimatu i Środowiska, wynoszą „wysokie ceny uprawnień do emisji CO2”, ponieważ dokument nie został jeszcze opublikowany na stronach rządowych. 3 lutego 2021 r. cena uprawnień ETS osiągnęła 38 euro za tonę CO2. W wersji dokumentu z 2019 roku przewidywano, że taki poziom cenowy uprawnienia osiągną za kilkanaście lat. Można więc założyć, że już wchodzimy w wysokie ceny uprawnień do emisji CO2 i to będzie miało przełożenie na szybsze wygaszanie energetyki węglowej.
Wątpliwości budzi tempo odchodzenia od węgla w energetyce oraz tempo redukcji emisji gazów cieplarnianych, ponieważ jest ono na bakier w unijnymi ambicjami. Co prawda Polska nie zablokowała unijnego celu osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 roku, ale złożyła zdanie odrębne, które nie zakłada dekarbonizacji gospodarki w stopniu odpowiadającym ambicjom UE, co może doprowadzić do zmniejszenia o połowę wsparcia z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Udział węgla w energetyce Polski wynoszący 11-28 proc. w 2040 roku stoi w sprzeczności z zamiarem całkowitej dekarbonizacji sektora energetycznego UE do tego roku.
PEP 2040 zakłada również, że redukcja wykorzystania węgla w gospodarce będzie następować w sposób zapewniający sprawiedliwą transformację. Jednak zbyt wolne plany dekarbonizacji gospodarki wskazują, że PEP 2040 to sztuczne przedłużanie życia kopalń. Czyli wciąż trzeba będzie kształcić nowych pracowników górnictwa, którzy będą zajmować się nierentownymi kopalniami po 2040 roku. Całkowite wygaszenie sektora węglowego do 2035 roku jest możliwe. Wymagałoby to stworzenia nowych miejsc pracy w sektorach, w których mogliby zatrudniać się byli pracownicy kopalń, elektrowni węglowych i branży okołogórniczej. Choćby w sektorze związanym z odnawialnymi źródłami energii czy w termomodernizacji budynków.
W tym momencie trudno jest ocenić treść i wartość dokumentu, który jeszcze nie został opublikowany, ale rządowe plany tak późnej dekarbonizacji gospodarki nie napawają optymizmem. Odwleczone w czasie odejście od paliw kopalnych i tak opóźniony rozwój sektora odnawialnych źródeł energii czy elektromobilności może doprowadzić do utraty konkurencyjności tych nowych, polskich branż na rynku europejskim. Oczywiście równocześnie będziemy ponosić koszty środowiskowe dalszej eksploatacji węgla. Skutkować ona będzie suszą czy zniszczeniem zasobów wodnych, co odbija się znów na kondycji rolnictwa w regionach węglowych. Opieszałość w podjęciu decyzji o przyspieszonej transformacji może więc doprowadzić do strat większych niż nakłady na transformację energetyczną, którą należy traktować jako inwestycję w przyszłość.
autorka: Alina Pogoda