Wielkopolska Wschodnia jest liderem sprawiedliwej transformacji w Polsce. Niestety w tej beczce miodu znajduje się nie jedna, a co najmniej kilka łyżek dziegciu. Wiele działań podejmowanych w Koninie to wciąż gra pozorów, a nie realna zmiana na rzecz ludzi i klimatu.
Od trzech lat Subregion Koniński – Wielkopolska Wschodnia – uczestniczy w procesie transformacji. Najbliższe dziesięciolecie to dla naszego regionu nie tylko odejście od technologii węglowych i zastąpienie ich nowymi, ale przede wszystkim przemodelowanie całego systemu społeczno-gospodarczego regionu. Na szczęście, dzięki zadziałaniu w odpowiednim momencie, będziemy mogli liczyć na wsparcie finansowe na zniwelowanie skutków transformacji.
Dobrze wiemy, że sama nowa technologia nie zastąpi miejsc pracy utraconych w przemyśle węglowym. Odpowiedzią musi być szybkie postawienie na nowe branże w lokalnej gospodarce i rekultywację terenów, które ucierpiały w wyniku działalności górniczej. To wymiar “twardy” transformacji. Wiemy też, że w ślad za tym konieczne są zmiany społeczne, aby powstrzymać negatywne zjawiska, takie jak ucieczka młodych z regionu, starzenie się społeczeństwa, niska aktywność społeczna, czy niski poziom przywiązania do lokalnej tożsamości. Do tego potrzebne są działania dotyczące relacji międzyludzkich, emocji oraz nawyków (tzw. wymiar “miękki”).
Aspirującym do roli lidera regionu miastem jest oczywiście Konin, największy ośrodek w tej części województwa. Gołym okiem widać jednak, że wciąż nie jest gotowy do tej roli. Jakby nie zdawał sobie sprawy, że wiąże się ona z określonymi obowiązkami i odpowiedzialnością, zwłaszcza w sposobie prowadzenia polityki lokalnej.
Co (na razie) idzie nie tak?
Podstawą zarządzania przyszłością jest plan działań, który określa w jakim kierunku należy iść i jakie punkty kontrolne po drodze będą mijane. Do tego celu służą w miastach Strategie Rozwoju – i taka też powstała w Koninie, w 2020 roku. Stworzyła nową wizję stolicy Wielkopolski Wschodniej – “Konin. Miasto Zielonej Energii”, a także wyodrębniła 3 filary rozwojowe – “Energia Ludzi”, “Zielona Energia” i “Zieleń w Mieście”. Niestety powiew świeżości tych zielonych haseł okazał się dość złudny, bo ich treść wypełniły projekty z poszczególnych wydziałów, które i tak już były realizowane. Niestety mapa tych działań pełna jest “białych plam”, czyli obszarów niezaplanowanych lub takich, które są zaplanowane pobieżnie. Czytając dokument widzi się luki, zwłaszcza w realizacji podstawowych zadań własnych samorządu, a dla przeciwwagi, zauważa się sporą ilość “projektów-dekoracji”, mających się nijak do rozwiązywania problemów bieżących. Co najważniejsze, w Strategii Rozwoju Konina brak jest jakiejkolwiek diagnozy, która osadziła by rzeczoną Strategię w rzeczywistości regionu. Z lektury dokumentu nie dowiemy się, na czym Strategia została oparta. W oczy rzuca się też brak powiązań z dokumentami nadrzędnymi. Z perspektywy transformacji, Strategia nie zawiera istotnych propozycji zareagowania na proces (poza kilkoma projektami energetyki odnawialnej dla spółek miejskich). Nie ma też spójnego pomysłu na włączenie się miasta w proces społeczny Sprawiedliwej Transformacji. Zamiast tego wszystkiego w dokumencie znajdziemy wiele haseł, cytatów, idei i grafik, które nie dodają zbyt wiele powagi urzędowemu pismu. Zdradzę tylko, że zaledwie po roku zlikwidowany został wydział który stworzył Strategię Rozwoju, a ówczesna Pani Kierownik została przesunięta na zupełnie inne, nie związane z tematem stanowisko. Strategia podlega obecnie gruntownej aktualizacji, a raczej pisana jest od nowa, w innym wydziale Magistratu (Wydziale Rozwoju i Inwestycji).
Ważną umiejętnością każdego lidera jest umiejętność współpracy z otoczeniem, ale także dawanie przykładu i umiejętne zarządzanie zespołem. W ostatnich latach Konin nie podołał tej roli. Przede wszystkim nie zaleczył starych ran po konfliktach z gminami, które rozpętali poprzedni włodarze miasta. Za to już w tej kadencji Konin zdążył skłócić się już z kilkoma sąsiadującymi gminami, w czasie nieudanej próby rozszerzenia granic administracyjnych miasta, o której to sąsiedzi dowiedzieli się z lokalnych mediów, a nie w ramach samorządowego dialogu. Zupełnie niezrozumiałe jest także stanowisko Konina, który jako jedyny samorząd w regionie zapowiedział, że nie będzie partycypował w kosztach przygotowania dokumentacji i w procesie starania się o nową linię kolejową Konin–Turek (dalej Inowrocław–Kalisz), ponownie “grabiąc sobie” u innych. Jedyną gminą z którą Konin za wszelką cenę utrzymuje dobre stosunki jest Stare Miasto. Złośliwi mówią, że wyłącznie dlatego, że to jedyna okoliczna gmina z potencjałem (obszarami) do rozwoju większego przemysłu, dodatkowo jeszcze doskonale położona, przy autostradzie. To walory, których brak samemu Koninowi.
Jeśli chodzi natomiast o “dawanie przykładu”, to na razie od Konina możemy się uczyć jak tym liderem nie być. Do dzisiaj nie doczekaliśmy się chociażby jednej (stałej) osoby w urzędzie, która odpowiada za transformację. Zajmują się nią jednocześnie wszyscy i nikt. Na wydarzenia i spotkania raz jedzie prezydent, innym razem jego zastępca, a jeszcze innym – kierownik któregoś z wydziałów. Żadna z tych osób nie ma kompleksowej wiedzy o tym skomplikowanym procesie. Trudno zresztą mówić o kompleksowości, skoro nawet podstawowe zagadnienia wciąż są mylone (jak chociażby transformacja energetyczna ze sprawiedliwą transformacją).
Niedawno w Koninie odbyły się targi odnawialnych źródeł energii, które były organizowane przez Urząd Miasta. To także miało być działanie, które w założeniu miało pokazać przywództwo Konina. Niestety wydarzenie przeszło bez echa. Z pozoru wszystko było jak trzeba: byli wystawcy, były stoiska, były krówki i ulotki. Były panele dyskusyjne. Zaproszeni prelegenci przemawiali, nawet poczęstunek był. Zapomniano jednak o najważniejszym: zaproszeniu gości. Podczas targów rozmawialiśmy z kilkoma wystawcami – mówili “nigdy więcej: “przygotowaliśmy się, poświęciliśmy dwa dni pracy, żeby tu być, a nie będzie z tego żadnego pożytku, bo nie ma tu naszych klientów, do których możemy skierować swoją ofertę.”
Smutno-zabawne jest również podczepianie się pod nie swoje sukcesy. Czołowym wydarzeniem, którym lubi chwalić się miasto jest fakt rozpoczęcia budowy nowej fabryki – Johnson Matthey, która działa w branży chemicznej, produkując katalizatory i substancje, które znajdziemy w akumulatorach nowej generacji. Inwestycja przedstawiana jest jako jedno z osiągnięć Strategii Rozwoju. Prawda jest taka, że decyzja o ulokowaniu fabryki u nas zapadła dużo wcześniej i na podstawie doskonałych warunków technicznych (np. bliskość elektrowni i możliwości skorzystania z potężnej infrastruktury), a nie na podstawie ruchów urzędu względem inwestora. Tak samo ma się sprawa z kluczowym lokalnym biznesem, czyli ZEPAKiem. Firma nie dlatego zmieniła strategię, bo spodobała jej się wizja zaprezentowana przez Konin. Zmieniła ją dlatego, bo potrafi liczyć i wie, że to się po prostu opłaca. I co najważniejsze, robi to niezależnie od Konina.
Konin zresztą ma związane ręce. Jak wspomniane zostało wcześniej, tereny inwestycyjne to nie jest nasza silna strona. Te tereny, które mamy, powoli się kończą i zapełniają się branżami, które z “Zieloną Energią” nie mają zbyt wiele wspólnego. Ostatnio zapowiadany jest nowy inwestor, produkujący prefabrykaty betonowe, a beton pozostaje jednym z czołowych produktów, generujących znaczne ilości dwutlenku węgla. Widoki na przyszłość też nie są różowe. Wydział ds. obsługi inwestora ma opinię wydziału-wydmuszki. Są tam osoby, z szefem wydziału na czele, które nie bardzo znają się na biznesie, jego obsłudze, na relacjach i networkingu. W wydziale kuleje znajomość języka angielskiego oraz profesjonalne przygotowanie i prowadzenie prezentacji.
Nie ma też zbyt wielu działań społecznych. Odnieść wręcz można wrażenie, że filary “Energia Ludzi” i “Zieleń w Mieście” to filary do tej pory zupełnie pominięte. Trudno bowiem mówić o działaniach pozytywnych, gdy aktywiści zgłaszają ciągłe wycinki drzew, nasadzenia kompensacyjne realizowane są w zupełnie innych miejscach niż tam, gdzie są faktycznie potrzebne. Dalsze zabetonowywanie miasta trwa w najlepsze, a działań zapobiegania skutkom zmian klimatu podejmuje się niewiele. W sprawach społecznych miasto ochoczo kopiuje i powiela działania organizacji pozarządowych, zamiast je wspierać, albo chociaż nie przeszkadzać (gasząc tym samym swoją wymarzoną “Energię Ludzi”). Zresztą coraz częściej odnieść można wrażenie, że samorząd lokalny myli swoją rolę w tym zakresie i bardziej chciałby być organizacją społeczną, tryskającą punktowymi projektami-eksperymentami niż jednostką samorządu terytorialnego realizującą zadania własne gminy.
Czy jest jeszcze nadzieja?
Na szczęście jest jeszcze komu walczyć o honor regionu, i o jego pozycję na arenie międzynarodowej, krajowej i lokalnej. Jest grupa silnych samorządowców, którzy podchwycili ideę transformacji i przygotowują się do tego procesu. Uczestniczą w pracach i spotkaniach, i kto wie, czy to nie oni powinni być prezentowani jako faktyczni liderzy regionu. Jest także Pełnomocnik ds. Restrukturyzacji Wielkopolski Wschodniej i Prezes Agencji Rozwoju Regionalnego, który przez ostatnie trzy lata dąży z pozytywnym skutkiem do ciągłego podnoszenia standardu współpracy (zrozumiał i wziął sobie do serca fakt, że łatwiej się działa wspólnie, niż w pojedynkę), i który postawił na pracę merytoryczną w sprawnym i otwartym zespole, zamiast bawić się w politykierstwo. Są także organizacje społeczne, które nie tylko uczestniczą w procesie od samego początku, ale na każdym kluczowym etapie działań wnoszą swój wkład merytoryczny i techniczny. Ta grupa na szczęście się powiększa, edukuje, zacieśnia relacje i prze do przodu w kierunku zapewnienia regionowi dobrych warunków na przyszłość.
Tylko czy Konin potrafi jeszcze być graczem zespołowym? Czy postawi na interes swój czy całego regionu, jako wspólnoty? Czy zwyciężą doraźne interesy polityczne, czy przyszłość kolejnych pokoleń? Co musi się wydarzyć, żeby odbudować zaufanie w grupie? Czy w końcu zauważony zostanie fakt, że miasto to jego mieszkańcy, a nie spółki miejskie? Wiele pytań, a odpowiedzi wciąż brak. Na działanie zostało już niewiele, bo przyszłość dzieje się tu i teraz, na naszych oczach.
Agata Kuźmińska, Fundacja Instytut Zielonej Przyszłości